Kiszę, bo lubię

Ameryki nie odkryję, ponieważ temat znany od lat i bardzo popularny, co mnie zwyczajnie cieszy. Pamiętam czas, kiedy kiszonki były be, bo takie babcine, passé. Na szczęście ludzie poszli po rozum do głowy i coraz częściej zastępują sztuczne witaminy tym, co zdrowe, smaczne i po prostu lepsze.

Kisić można praktycznie wszystko, na co mamy smak. Od najbardziej popularnych ogórków, poprzez kapustę, buraki, po rzodkiewkę, pomidory i np. młode szyszki z jodły lub malutkie kolby kukurydzy. Próbowałam, przepyszne!

Ponieważ jednak na tak wymyślne przysmaki czasu nie mam, zostaję zwyczajnie przy ogórkach a jesienią również nastawiam słój z burkami.

Małosolne ponad wszystko

Małosolne to moja słabość

Tutaj pojawia się odwieczny dylemat wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą, tudzież odwrotnie. Kiszone czy małosolne? Oczywiście, co kto lubi! Ja jednak jestem miłośniczką małosolnych i kiedy wyczuję już chrakterystyczny zapach w słoiku, to po prostu przerywam proces fermentacji, chowając moje ogórasy do lodówki. Zwyczajnie, lata doświadczeń sprawiły, że wiem, kiedy są idealne.

Jak je robię? To zależy od mojej fantazji i tego, jaki smak akurat jest mi najbliższy. Zawsze jednak musi być dużo kopru i sporo czosnku, bo to nadaje im smak. Dodatkowo mogą być ziarna gorczycy, liść lub korzeń chrzanu, ziele angielskie. Ostatnio były chrzanowe.

Czego bym jednak do słoja nie włożyła, najważniejsze jest, by kupić dobre świeże i twarde ogórki oraz odpowiednio dobrać proporcje wody i soli. Zdradzę Wam sekret, że nie pamiętam, kiedy ogórki mi się nie udały. Wiele, wiele lat temu tato (niestety już nieżyjący) mojego przyjaciela przekazał mi swoją recepturę. Na litr gorącej wody sypał jedną łyżkę stołową soli i takim roztworem zalewał ogórki. Uwierzcie, to działa, są tak chrupiące, że aż trzeszczą i wystarczy im doba, aby były takie, jak lubię. Jednak stopień ukiszenia, to już Wasza decyzja.

Kiedy kisić? Oczywiście, gdy pojawią się młode ogóreczki. Ja robię to praktycznie co tydzień, przez całe lato. Mam do nich słabość:)

Buraki nie tylko na barszcz

Zakwas pracuje

Zakwas z buraków jest równie prosty w zrobieniu, jak nastawienie ogórków kiszonych. Robię je dokładnie tak samo, tylko nie daję chrzanu, a koniecznie (oprócz czosnku oczywiście) liście laurowe i ziele angielskie. Słój z warzywami w solance musi stać przynajmniej tydzień. Zbieram też z niego regularnie pianę, niestety buraki łatwo się psują w procesie fermentacji, dlatego trzeba uważać. Osobiście nie polecam dodawania np. ciemnego chleba, żeby fermentacja się zaczęła czy przebiegła szybciej. Pozwólmy naturze działać, poradzi sobie, a chleb często właśnie powoduje psucie się zakwasu.

Po co mi ten napitek? Jest zwyczajnie pyszny i wolę zrobić sama niż kupować gotowy w sklepie. Poza tym zawiera wszystkie cenne składniki zawarte w burakach: m.in. witaminy A, C oraz z grupy B, składniki mineralne – m.in. potas, fosfor, magnez, wapń, żelazo, mangan, miedź, cynk. Zakwas spowalnia utratę witaminy C z buraków oraz jest naturalnym probiotykiem – zawiera pożyteczne dla zdrowia bakterie kwasu mlekowego, wspomaga oczyszczanie organizmu z toksyn i ma silne właściwości zasadotwórcze (alkalizujące, odkwaszające).

Przekonałam mamę i ciocię. Jesienią, kiedy łatwiej o infekcje, zakwas z braków pijemy dla wzmocnienia odporności, zwyczajnie stoi w domu aż do wiosny, a kiedy tylko się kończy, w słoju czeka już następny nastaw.

Pamiętajcie jednak, żeby nie przesadzać z jego ilością. Profilaktycznie wystarczy pół szklanki dziennie, a jeśli się przeziębicie – cała.

Na zdrowie i smacznego!

Jeszcze jedno, buraków po ukiszeniu nie wyrzucam, robię z nich barszcz lub surówkę. Nadają się doskonale do zamrożenia, mogę je jeść, kiedy mam ochotę, a nie przymus.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments