Pandemia postawiła mój terminarz na głowie. Festiwal „Maj z muzyką dawną” zamiast w maju, odbywa się pod koniec września. Czerwcowy Festiwal im. Henryka Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju również został przeniesiony na wrzesień i tylko kudowski Międzynarodowy Festiwal Moniuszkowski odbył się tradycyjnie w sierpniu, za to ze sporymi „niespodziankami”.
Mokry Moniuszko
Zaczęło się godzinami strachu. Z powodu wypadku, na drodze do granicy z Czechami powstał wielogodzinny korek, w którym utknęli artyści Opery Śląskiej w Bytomiu, którzy w czwartek 26 sierpnia inaugurowali festiwal najsłynniejszą operą Stanisława Moniuszki – „Strasznym dworem”. Kiedy muzycy i soliści dotarli, wszyscy odetchnęli z ulgą, niestety, nie na długo. Czwartek przywitał nas w Kudowie deszczem. Lało i wiało tak, że naprawdę zastanawialiśmy się, co będzie słychać w Teatrze pod Blachą. Jak sama nazwa wskazuje, scena tego parkowego teatru przykryta jest blaszanym dachem i po prostu kiedy pada, krople wręcz dudnią o blachę. Orkiestra i chór „przebiją się” przez odgłosy ulewy, soliści mają z tym problem. Na szczęście natura okazała nam łaskę i na krótko przed spektaklem wypogodziło się na tyle, że widowisko przebiegło zgodnie z planem. Słynne arie, piękne tańce… Z przyjemnością obejrzałam”Straszny dwór” po dziesięcioletniej przerwie. Vivat Moniuszko!
Padało (z krótkimi przerwami) praktycznie przez cały festiwal. Tak mokrego „Moniuszki” nie pamiętam. Na szczęście pozostałe koncerty odbywały się już w Teatrze Zdrojowym, a wykłady i wystawa plakatów i zdjęć związanych z przedstawieniami Moniuszkowskich sztuk – w Sali Koncertowej-Pijalni. Publiczność dopisała na wszystkich wydarzeniach, a szczególne podziękowania należą się wszystkim, którzy dopingowali sobotni Korowód Moniuszkowski.
Obok hejnału, który grany jest każdego dnia festiwalu o godz. 12 z balkonu Domu Zdrojowego Polonia, przemarsz w strojach z epoki jest od lat bardzo ważnym festiwalowym wydarzeniem. W ubiegłym roku ze smutkiem przyjęłam wiadomość, że z powodu pandemii korowodu nie będzie. Dlatego w tym roku chętnie włożyłam piękną zieloną, aksamitną suknię i wraz z innymi gośćmi festiwalu stanęłam w korowodzie. Nie był tak liczny, jak w latach ubiegłych, ale dzięki zaangażowaniu mażoretek i orkiestry z Czech oraz lokalnego zespołu Hejszovina równie radosny i kolorowy.
Nie dopisało nam jednak szczęście i przemokliśmy do suchej nitki. Dlatego jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy dopingowali nas na trasie przemarszu. Tegoroczny festiwal dzięki tym „atrakcjom” zapamiętam na długo.
W pamięci pozostanie również koncert „Męskie śpiewanie” oraz spotkanie z Małymi instrumentami – oba wieczory były pełne interesujących doznań. Klasyka vs oryginalność – cieszy mnie to, że festiwal każdego roku proponuje nam coś nowego, zaskakującego i nietuzinkowego. Za rok będzie obchodzić jubileusz 60-lecia. Nie mogę się już doczekać.
Wieniawski i jego córka
W czwartek 9 września rozpocznie się w Szczawnie-Zdroju festiwal upamiętniający pobyt Henryka Wieniawskiego w tym uzdrowisku. Wieniawski wypoczywał w Szczawnie w 1855 i 1857 roku. Na pamiątkę tych pobytów w 1966 roku w Szczawnie-Zdroju po raz pierwszy odbył się festiwal muzyczny przypominający dzieła tego wybitnego muzyka. Dziś jest to trzeci najstarszy festiwal muzyczny w Polsce.
Co w programie? Odsyłam Was na stronę Teatru Zdrojowego w Szczawnie. Znajdziecie tam pełny opis wydarzeń. Ja nie mogę doczekać się spotkania z Mariuszem Patyrą, który jednego wieczoru wykona oba słynne i niebywale trudne koncerty skrzypcowe Wieniawskiego: fis-moll i d-moll. Zafascynowała mnie również Irena Wieniawska – córka Henryka, dlatego cieszę się na wieczór z jej muzyką. Myślę, że wszystkich wprawi w dobry nastrój koncert w Hali Spacerowej – spotkanie z muzyką filmową, bo któż nie słyszał choć raz motywów z „Dziecka Rosemary”, „Psychozy”, „Rocky`ego”, „Trędowatej” czy „Desperado”.
Do zobaczenia w Szczawnie-Zdroju, w tym roku ten piękny kurort świętuje 800-lecie, warto go odwiedzić i poznać.
Maj we wrześniu
Festiwal „Maj z muzyką dawną” wymyślili studenci. Po raz pierwszy odbył się w 1992 roku i na szczęście trwa do dziś. Festiwal promuje muzykę dawną – od średniowiecza do baroku – wykonywaną według autentycznych tabulatur i partytur na oryginałach, bądź kopiach instrumentów pochodzących z danej epoki. Koncerty odbywają się w miejscach historycznie związanych z prezentowaną muzyką – w kościołach, zabytkowych salach zamkowych i muzealnych. Początkowo wrocławskie wydarzenie rozrosło się do festiwalu regionalnego i dziś koncerty rozbrzmiewają nie tylko w stolicy Dolnego Śląska ale również w wielu mniejszych i większych miejscowościach regionu.
Z powodu pandemii, przygotowania do wydarzenia trwają praktycznie do ostatniej chwili. Trzymam rękę na pulsie i kiedy tylko będzie to możliwe, zaprezentuję program tegorocznych koncertów.